Portret
 
 
 
Kelnereczka z Café Milet
z twarzą śliczną jak święty obrazek
śmiała się, śmiała się, śmiała się
kiedym pobladł, a potem rozmarzył
 
Woalką z dymu przystrojona
zza horyzontu spitych łbów
z bukietem piw, no niech ja skonam,
frunęła do mnie jak na ślub
 
Krew się w rosę zmieniła (w to wierzę)
gdym jej kontur wykradał przestrzeni
miękkim węglem na szrajbpapierze
zwykły kontur, a nie z tej Ziemi
 
Już ją miałem, już z ręki mi jadła
jużem szczupłych czuł bioder wachlarze
nagle łza napęczniała i spadła
nie dziwcie się, są takie twarze
 
Miła wybacz, znów żal mnie zamroczył
twoją twarz szpecę sznytem węgielnym
i rozcieram twe usta i oczy
niedbałym ruchem ręki.
 
 
Mannheim, Warszawa 1985